niedziela, 10 maja 2015

Moda dla mamy i córek- nasza wersja :)

 Witajcie. Tęsknicie? My bardzo ;( Do tego ten wstrętny tydzień.... Zaczęło się od uśpienia biednego psiaka, a skończyło się na dwóch guzach u Hani....masakra. Mam nadzieję,że następny tydzień będzie lepszy...
    Dla zmiany tematu na coś milszego, chciałabym pochwalić się moim pierwszym takim projektem- Mama i córki w tym samym stylu. Okazja była idealna- impreza imieninowa cioci Moniki.
   Zaczęłam delikatnie- od opasek i koloru ubrań. Dzisiaj u całej trójki było połączenie szarej góry i granatowego dołu. Co do opasek- Wiecie,że cenię sobie ludzi, którzy swoją ciężką pracą tworzą przeróżne cuda, dlatego też muszę pochwalić kolejną uzdolnioną osobę:  Opaseczki-dla-dziewczynki-i-chłopca to kobieta, która na moją prośbę wykonała dla mnie trzy małe dzieła sztuki.  Nie są to opaski na co dzień, ale właśnie takich- elegantszych ozdób rakowało mi w bliźniaczej garderobie. I jak? Mogą być? Rodzinie bardzo się podobało :)

    Na koniec małe pytanko. Czy uważacie,że takie samo ubieranie mamy i dzieci to objaw niedojrzałości? Jestem ciekawa jak inni odbierają takie modowe szaleństwa.  Dla mnie jest to zabawa- tak samo jak identyczne ubieranie bliźniaczek- i nie uważam aby było coś nie tak z moja osobą :D No chyba że zacznę ubierać siebie i dziewczyny identyko- kropka kropkę (łącznie z pampersem :P) to palnijcie mnie w główkę :D





czwartek, 7 maja 2015

A gdzie mama była podczas długiego weekendu?

Dzisiaj troszkę o mnie, a raczej o tym, co ciekawego robiłam w majowy długi weekend.
Miałam 3 dni wolne od pracy, więc powinnam pisać posty i odpoczywać, ale nie ja. Ja pojechałam na całe trzy dni na Wrocławski Festiwal Piwa. Czemu tam? A bo mój szwagier ma mały browar :)

Oto nasza piwna ekipa :)


  Browar Nepomucen- bo taką nazwę nosi owy browar, jest całkiem młody, dlatego trzeba dużo jeździć i promować się w piwnym świecie. Ja pojechałam na festiwal głównie z powodu biegłej znajomości języka, ale nie powiem, sama byłam ciekawa jak to jest na takiej masowej imprezie. Okazało się,że było ciekawiej niż myślałam. Poznałam mnóstwo interesujących ludzi,  i nawet miałam okazję poznać samego pana Prezydenta Wrocławia.



To był mój pierwszy raz kiedy na tak długo zostawiłam bliźniaczki. Całe 3 dni poza domem. Byłam trochę przerażona, jak dziewczyny to zniosą. Na szczęście moi rodzice przyjechali na weekend, więc Hania i Weronika były w pełni zaabsorbowane dziadkami :)
 Nawet nie wiem kiedy festiwal minął i trzeba było wracać. Gdy pojawiłam się w domu nie było szału- Mama Mama- jak to ma miejsce, gdy wracam po pracy. Zdaje mi się,że dziewczyny miały małego focha,że je na tak długo zostawiłam...Na pewno Weronika to bardziej odczuła, gdyż trzy noce z rzędu chciała zasypiać tylko i wyłącznie na moich rekach. Jak najmniej takich długich rozstań na przyszłość...jak najmniej...

Dzień Flagi i piękna nocna iluminacja stadionu :)


wtorek, 5 maja 2015

Kiedy smutek ogarnia duszę.....

   Niestety miało być o czymś innym, ale jak zwykle, życie pisze swój scenariusz.... Dzień wyglądał jak co dzień. Wstałam rano i poszłam do pracy. Po 16 byłam w domu i...
    Astor- nigdy wcześniej o nim nie pisałam. No bo co było pisać- pies jak wielu psów. Mieszaniec jamnika z jakimś kundlem. W rodzinie od 15 lat. Niestety i jego w końcu dopadła starość. Miał problemy z wchodzeniem po schodach, jedząc musiał siadać. Praktycznie nie słyszał i mało widział. Ktoś tam napomknął o skróceniu jego męki, ale jakoś nikt nie umiał się na to zdecydować. Aż do dzisiaj.
   Krwotok- to przeważyło o pojechaniu do weterynarza. Leciała mu ciągle krew z nosa, bez przyczyny, bez zetknięcia się z innym psem, bez uderzenia w nic twardego. Po prostu leciała. Lokalny weterynarz kazał przyjść jutro o 8:00. No wiecie co...do tego czasu to biedny pies by się wykrwawił....Pojechałam z mężem i psem do Milicza. Pan weterynarz bardzo miły uspokajał nas i starał się pocieszyć, że skracamy jego męki i dajemy mu bezbolesną śmierć. Po prostu usnął....w kilka minut zasnął. I tyle. 15 lat życia ze zwierzęciem właśnie się skończyło...
   W domu żałoba. Dziewczynki- nie bardzo wiedzą czemu nie ma Astora, czemu nie szczeka pod drzwiami,żeby go wpuścić. Astoj jak to mówi Weronika....już nie będzie szczekał....

niedziela, 26 kwietnia 2015

Weekend pod znakiem piłki nożnej :)

 No i kolejny weekend za nami. Mama niestety pracowała w sobotę, ale za to Niedziela była cała dla nas. Dzięki w miarę dobrej pogodzie mogliśmy spędzić całe popołudnie na dworze i trafiliśmy na boisko piłkarskie. W Sułowie odbywały się derby, więc obowiązkowo trzeba było się pojawić.
 Oczywiście na początku Hania musiała skonsumować posiłek, aby nabrać sił przed meczem :)


Potem odbyła się mała gimnastyka :) W sumie- rozgrzewka to najważniejsza rzecz u sportowców :D

Gdy kibicki były już gotowe, to dzielnie kibicowały cały mecz :) Oczywiście mecz wygrany przez nasza drużynę 2:1.

Aaa zapomniałabym o kumpelach, które przyjechałyu do nas z Milicza :D ten sam rocznik ,więc było o czym gadać :) 






piątek, 24 kwietnia 2015

'Nie!'-słowo zbyt często używane.

  Nie. Słowo tak krótkie, ale jaką posiada moc. Wypowiedziane w odpowiednim tonie starcza za godziny tłupaczeń i próśb. 'Nie'- jest najczęściej używanym słowem w kilku pierwszych latach życia naszych pociech. Szczerze- 'Nie' bylo słowem, które jako pierwsze świadomie zaczęła mówić Weronika, i  to zaświeciło u mnie lampkę ostrzegawczą...czy tak ma wyglądać ich życie??
  Nie ruszaj, nie wolno, nie dotykaj. Zostaw, odłóż , nie wchodź! Non stop to samo, w kółko cały dzień tylko NIE NIE NIE NIE!!!! Tez jest tak u was? No niby wszystko dla dobra dzieci, ale czy na pewno? Szperać w dokumentach czy chemikaliach nie pozwalam, ale garnki, miseczki czy gazety tez zabraniać?? 
    Już jakiś czas temu postanowiłam odpuścić w pewnych sprawach. Jak któraś chce powyciągać miseczki, to czemu nie?  Weronika spokojnie wyciąga wszystko z półek, aby po chwili z powrotem to  poukładać.  Hania inaczej- ona nie ma czasu. Ona wszytko wywali, a potem idzie dalej :) Dla nich jest to kilkanaście minut świetnej zabawy, dla mnie kilkanaście minut spokoju i dosłownie minuta sprzątania. Poza tym zaobserwowałam iż poprzez takie- niby wywalanie z szafek- dzieci też się uczą!
   Przykład sprzed kilku dni. Półka z małymi ganeczkami. Babcia zawsze zabrania, bo bałagan itp. Ja pozwoliłam. Weronika po kolei wyciągała po jednym garnczku i kładła na stole. Potem, po kolei chowała każdy garnczek do szafki i zamykała drzwi. Po chwili namysłu znowu wyciągała i znowu chowała. Dla niej to była super zabawa. Po każdym zamknięciu drzwiczek biła sobie brawo z uśmiechem od ucha do ucha. Tego mam jej zabraniać? Przecież nic złego nie robi,niczego nie niszczy i nic nie psuje. A że bałagan? Z dziećmi w wieku przedszkolnym ciągle jest bałagan ;)
    Podobne podejście do słowa-Nie- mam, gdy wychodzimy na dwór. Nie pozwalam wejść na jezdnię i nie ma w tym temacie dyskusji, ale gdy chcą pobiec trochę do przodu- nie zabraniam. Muszą odkrywać świat po swojemu. Muszą dotknąć, wziąć do ręki a czasami spróbować. Wtedy jestem zawsze przy nich, aby pomoc- na przykład-. zebrać piasek z języka, bo Hania musiała zobaczyć jak to smakuje :) Wczoraj poszłyśmy na plac zabaw, który wysypany jest małymi kamyczkami. Pomysł po prostu idiotyczny, bo można skręcić kostkę, kamyki strasznie brudzą i niszczą obuwie. A moje dziewczyny co? Usiadły na samym środku placu i kamyczek po kamyczku brały w paluszki i dawały mamie :) Dla nich to było coś super, hiper extra, dla mnie chwila pełna błogiej miłości ogarniającej moje serce , gdy tak dostawałam kamyczek za kamyczkiem :)